W roku 1985 bloki z wielkiej płyty stanowiły 99 procent nowych mieszkań w budynkach wielorodzinnych. – Dziś to ciekawa alternatywa wobec drogich budynków z cegły i tych budowanych w technologii monolitycznej, nie tylko dla chętnych na kupno własnego M, ale i dla inwestorów, co oczywiście pcha ceny w górę – cytuje Michala Makoša, dyrektora spółki Reas badającej czeski rynek nieruchomości na podstawie danych katastralnych, portal e15.cz.

Ceny za metr kwadratowy mieszkania w Ostrawie osiągnęły w zeszłym roku historyczne maksimum. Wzrastają mimo kryzysu covidowego, który wybuchł na świecie ponad rok temu. – W czasie zeszłorocznej pierwszej fali koronawirusa rynek praktycznie stanął w miejscu. Nastało oczekiwanie, jak sytuacja się rozwinie. Po zakończeniu pierwszego lockdownu byliśmy  z kolei świadkim redefinicji domu: ludzie dzięki temu, że spędzali więcej czasu w domu z rodziną, przewartościowywali swoje potrzeby i pragnienia, przez co popyt na nieruchomości i obrót nimi wystrzeliły rekorodowo wysoko – zdradziła dla i-region.eu Veronika Boráková z firmy Reas.

Ludzie w całym kraju postrzegają obecnie kupno mieszkania jako bardzo opłacalną inwestycję. – To dzięki tzw. tanim pieniądzom na mieszkania, kredyty hipoteczne są wciąż rekordowo przystępne. Ale też jako zabezpieczenie przed inflacją wielu zdecydowało się postawić na kupno mieszkania. Nie tylko jako zapewnienie sobie lokum, ale też inwestycja na przyszłość,  czyli dodatkowe mieszkanie oprócz tego, w którym się mieszka – mówi Boráková. 

W porównaniu z rokiem 2019 oczekiwane są niższe zyski, ponieważ czynsze w ostatnich miesiącach wyraźnie spadają, ale i tak nadal opłaca się inwestować w nieruchomości. – Ogólnie rzecz biorąc nieruchomości są postrzegane jako bezpieczna inwestycja, a niepewność związana z przyszłością z koronawirusem ten pogląd jedynie zmocniła. Efektem dużego wzrostu popytu jest więc coraz większy wzrost cen – dodała Boráková.

Sprzeda się każda oferta

Ciekaw sytuacja nastaje, jeśli chodzi o oferty wolnych mieszkań. – Jeżeli porównamy ilość ogłoszeń w roku 2019 i 2020, możemy zobaczyć 50-procentowy spadek, na początku tego roku dodatkowo wzmocniony. Można wręcz powiedzieć, że od roku jesteśmy świadkami sytuacji, gdzie jakakolwiek oferta się pojawi, to znajduje kupca, co prowadzi do ogromnej nierównowagi między niską podażą a wielkim popytem – wyjaśnia Boráková.

Wraz z wielkim popytem na mieszkania nie zwiększa się liczba nowo budowanych lokali, czego efektem są rosnące ceny. Kiedy spojrzymy na roczną różnicę, to powstało w Czechach o jedną czwartą mniej mieszkań. Kraj morawskośląski jest z kolei na szarym końcu w skali całego kraju. – W zeszłym roku oddano do użytku około dwustu nowych mieszkań w budynkach wielorodzinnych. W sąsiednim kraju ołomunieckim, który liczy o połowę mniej mieszkańców, było ich tysiąc – dodaje Veronika Boráková. Wciąż jednak jest tak, że ceny mieszkań w kraju morawskośląskim należą do najniższych w kraju. – Chociaż i tutaj koronawirus cenami zatrząsł – mówi Boráková. W samej tylko Ostrawie całkowita wartość transakcji kupna-sprzedaży lokali mieszkalnych wzrosła w ciągu ostatniego roku o 200 milionów koron, mimo że sprzedano tylko o siedem mieszkań więcej niż w roku 2019.

Zupełnie inaczej wygląda rynek lokali biurowych. Pandemia koronawirusa zadała mu ogromny cios. – Na rynku lokali biurowych trwa stagnacja. Większość ludzi pracuje już od zeszłego roku z domu, biura zieją pustką, a firmy czekają, jak sytuacja się rozwinie – powiedziała Boráková. Niepewność co do rozwoju pandemii i pojawienie się home office spowodowały, że firmy przewartościowują swoje potrzeby przestrzeni do pracy. – W porównaniu z zeszłym rokiem zainteresowanie biurami jest połowiczne – podsumowała Veronika Boráková.

autor: Petr Sobol